![Kontrapas_w_Radomiu](/wp-content/uploads/2015/07/Kontrapas_w_Radomiu.jpg)
Kontrapas w Radomiu. Zdjęcie: Firebwoy – Praca własna. Licencja CC BY-SA 4.0 na podstawie Wikimedia Commons
Tarnów ma 60 kilometrów ścieżek rowerowych, Biała Podlaska niemal dziesięć razy mniej. A jak się jeździ w innych miastach Archipelagu?
„Trzysta metrów to nie jest tak mało. Nie ma niczego zdrożnego w tym, że ona ma tylko 306 metrów” – tak w rozmowie z naszemiasto.pl Andrzej Kostyński, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg, komentuje ścieżkę powstałą w 2014 roku w Bielsku-Białej, jedną z najkrótszych w Polsce. Całe szczęście, że gdyby któryś z mieszkańców chciał pojeździć na bielskich trasach nieco dłużej niż minutę, może udać się na pozostałe 23 kilometry dróg rowerowych. Brzmi świetnie, to w końcu przeszło 70 razy więcej, ale czy w kontekście potrzeb mieszkańców wartość ta powinna robić jakiekolwiek wrażenie?
Rządzący byłymi miastami wojewódzkimi ogłaszają kolejne kilometry oddawanych do użytku ścieżek rowerowych. Niestety, dopiero porównanie z większymi miejscowościami daje pojęcie o tym, jak naprawdę funkcjonuje się rowerzystom w Mieście Archipelagu. Rowerowa stolica Polski, Gdańsk, ma obecnie 450 kilometrów tras. Na tysiąc mieszkańców przypada tam prawie cały kilometr ścieżki. To 8 razy więcej niż w przeszło stutysięcznym Wałbrzychu.
Podobnie jest w Nowym Sączu i Chełmie – tam identyczny dystans musiałoby dzielić aż 10 tysięcy mieszkańców, a wszystkie miejskie drogi przeznaczone dla rowerów dałoby się przejechać w pół godziny. Do grupy wyjątkowo ubogo wyposażonych w trasy można zaliczyć jeszcze Sieradz (8,3 km), Ciechanów (6,7 km) i Białą Podlaską (6,7 km).
Nieco lepiej radzi więc sobie Bielsko-Biała ze swoimi 24 kilometrami. Na tyle dobrze, by otwarto tam wypożyczalnię rowerów miejskich. Szkoda tylko, że otwarcie stacji nie pociągnęło za sobą rozbudowy infrastruktury – między poszczególnymi punktami często nie da się przejechać inaczej niż jezdnią lub chodnikiem.
Na czele stawki plasuje się Tarnów, którego 60 kilometrów tras w tym zestawieniu wygląda imponująco. Nieco wymuszone oklaski należą się też Suwałkom (44 km), Częstochowie (51,9 km), Koszalinowi (46,2 km) oraz Jeleniej Górze (41 km). W każdym z tych miast można cieszyć się jazdą po ścieżkach przez nieco ponad dwie godziny. Człowiek ma nawet szansę się zmęczyć. Należy jednak traktować statystyki z przymrużeniem oka i zawczasu przygotować się na kubeł zimnej wody, bowiem według GUS „(…) długość ścieżek położonych po dwóch stronach drogi jest liczona odrębnie”. Tabele nie uwzględniają informacji, ile dróg podbija statystyki.
![znaki_bielsko_biala](/wp-content/uploads/2015/07/znaki_bielsko_biala-1024x768.jpg)
Czasem, jak tu, w Bielsku-Białej, rowerzysta musi zostać pieszym. Zdjęcie: Dominik Kaim, wydzialkomunikacji.blogspot.com
Nie zawsze długość trasy przekłada się na komfort jeżdżących. Rowerzyści załamują ręce – nad pomysłami urzędników i wykonawców, którzy często posługują się zasadą „najlepszy sposób na problem z rowerzystami to zrobić z nich pieszych”. Na ścieżkach ni stąd, ni zowąd wyrastają ławki (występujące często parami), słupy znaków drogowych, barierki niemające nic wspólnego z bezpieczeństwem, a nawet przewężenia przypominające bramki do wydłużania kolejek. W takim otoczeniu nagłe i niespodziewane zakończenie trasy na jezdni wydaje się niewinnym przeoczeniem.
Coraz więcej jeżdżących jest zdania, że w ich miastach nie ma ani jednego kilometra, który mógłby zostać uznany za wzorcowy. Przyczynia się do tego rodzaj stosowanej nawierzchni. Niestety, wciąż króluje kostka brukowa. Miasta, w których ustępuje innym materiałom choćby w połowie, są rzadkością. We Włocławku długość asfaltowych, wygodnych ścieżek to 2,4 km, wszystkich razem jest 17 razy więcej. W Elblągu wcale nie weselej – tam stosunek wynosi jeden do czternastu na niekorzyść asfaltu.
Na filmie: droga rowerowa w Ostrołęce, przy ulicy Witosa, ma kolor szary, chodnik – kolor czerwony. Zwykle jest na odwrót.
W tej całej ignorancji okazywanej przez władze miast cieszyć może fakt, że w „byłych wojewódzkich” coraz prężniej działają organizacje i osoby prywatne zajmujące się dialogiem dotyczącym dostosowywania miasta do potrzeb rowerzystów. Nie boją się wytykania błędów i informowania mieszkańców o fuszerkach. Mają odwagę powiedzieć, że zrobione byle jak to prawie tak samo jak niezrobione. Walczą z cięciem kosztów, chaosem chmur znaków drogowych, dopasowywaniem remontów i budowy dróg tylko dla potrzeb kierowców, trasami powstałymi przez zwykłe dostawienie znaku do chodników, ścieżkami budowanymi w bezsensownych miejscach w celu podbicia statystyk.
Niestety, do porozumienia droga daleka, co pokazuje przykład Elbląga, gdzie w tym roku zlikwidowano społecznie pełniony urząd oficera rowerowego, przeciwstawiając się tym samym ogólnopolskiej tendencji (oficerowie działają już we Wrocławiu, Poznaniu, Warszawie, Gorzowie, Suwałkach i kilkunastu innych miastach). Obawiam się, że powołany zamiast niego pełnomocnik ds. kombatantów i współpracy z wojskiem może nie poprowadzić miasta na szczyt zestawienia w kolejnych latach.
Dominika Klimek jest słupską korespondentką projektu Miasto Archipelag – Polska mniejszych miast, realizowanego przez Wydawnictwo Karakter wspólnie z Tygodnikiem POLITYKA, Trójką i Instytutem Reportażu. Więcej o projekcie także na Facebooku.
Komentarze: 6
Dodaj komentarz »