Współczesne miasto to przestrzeń ciekawych procesów społecznych, kulturowych, politycznych, gospodarczych.
Tym samym miasto i jego mieszkańcy jest fascynującym obiektem obserwacji – zarówno dla dziennikarzy, jak i dla naukowców. Ci ostatni spotkali się w poniedziałek i wtorek we Wrocławiu na konferencji „Miasto i władza” zorganizowanej przez wrocławskich socjologów.
Program był bogaty, nie zabrakło problemów rewitalizacji, gentryfikacji, ruchów miejskich, miejskiej tożsamości i pamięci. Dyskutowali weterani socjologii miasta i młodzi adepci tej dyscypliny – właśnie udział młodych badaczy był chyba najmocniejszym akcentem wrocławskiej konferencji.
I ciekawy spór, czy raczej dyskusja o tym, co nowego jest dziś w kwestii miejskiej. Czy rzeczywiście potrzebny jest nowy opis, czy wystarczą klasyczne koncepcje, by wyjaśnić skutecznie to, co jawi się w przestrzeni miejskiej jako nowe zjawisko lub proces?
Starsi profesorowie raczej zajmowali stanowisko konserwatywne, broniąc ważności koncepcji i teorii, z jakimi wrastali w swoje naukowe kariery. Trudno jednak rozstrzygnąć ten spór, jeśli nie odniesie się go do zjawisk przemiany przestrzeni miejskiej i życia miasta pod wpływem cyfrowych technologii komunikacyjnych. O tym aspekcie ewolucji miasta mówiono najmniej, to on jednak – dziś pozornie niewidocznie, a jednak mocno również w fizycznym wymiarze – zmienia morfologię miasta, redefiniując choćby takie antropologiczne pojęcia jak czas, przestrzeń, rzeczywistość i zmieniając znaczenie jednego z najważniejszych aspektów miejskiego życia: mobilności i wynikającej z niej „spotkaniowości”.
O takim kształtowanym cyfrowo mieście mówiono w Katowicach podczas niedawnej konferencji „Rediscovering the City” czy podczas mojego sympozjum „Hakowanie Społecznego Systemu Operacyjnego” we Wrocławiu.
Tak czy inaczej warto było do Wrocławia wpaść i posłuchać, jak się ma kwestia miejska w oglądzie polskiej socjologii. Konferencję zakończyła dyskusja o tym, czy władza potrzebuje socjologów. Uczeni nie mieli raczej złudzeń – jeśli w ogóle, to ich wiedza traktowana jest instrumentalnie, a politycy wszelkiego szczebla, i miejskiego, i krajowego, mają raczej przekonanie, że wraz z faktem demokratycznego wyboru nabierają szczególnej mądrości, która uwalnia ich od konieczności kontaktu z naukową wiedzą.
Cóż, coś w tym jest. Ale też i sami naukowcy nie są bez winy, o czym szczerze mówili, często myląc swoją rolę ekspertów z pokusą bycia medialnym celebrytą.
3 czerwca o godz. 9:32 3387
Ależ to oczywiste, że władza potrzebuje socjologów, szczególnie w Polsce. Wystarczy zajrzeć na stronę Instytutu Obywatelskiego, który pozornie jest jakimś think-tankiem, a w rzeczywistości to władza w czystej formie, czyli Platforma Obywatelska. Niemal co piąty prelegent tej arcyciekawej konferencji znajduje się na listach płac (no umówmy się, że tylko kieszonkowe:) ) Platformy Obywatelskiej.
3 czerwca o godz. 11:42 3388
Szanowny autorze
Skoro się mówi o mieście, warto zacząć od początku. tam bowiem kryje się stan umysłu ludzi miastem rządzących, oraz – do pewnego stopnia (to ważne rozróżnienie) ludzi dane miasto zamieszkujących.
Z tego biorą się dalsze skutki.
Taki początek, to misja rozwoju miasta.
Nie będę przytaczać szczegółów, bo są one strasznie rozwlekłe, często bełkotliwe i nudne. Dość powiedzieć, że zasadniczo wszyscy chcą, żeby ich miasta były fajne, bogate i w ogóle.
Co powoduje, że każde miasto chce być takie samo, jak dowolne inne. Gwóźdź przy gwoździu.
Patrząc z poziomu skutków, to się zgadza.
Warto też popatrzeć na te miasta, które, dzięki sformułowaniu autentycznej wizji, przytomności, otwartemu myśleniu, łączeniu źródeł i wyróżnieniu się spośród szarej magmy, dokonały skoku cywilizacyjnego.
Miło jest, gdy pojawi się trochę ścieżek rowerowych, gdy odremontuje się kilka kamienic w rynku, albo wymieni autobusy na nowe.
Jeśli komuś środki mylą się z celami, kiepsko skończy. Przypomnę tylko, że Polsce niedługo będzie ubywać środków unijnych ma miejskie pastellozy i różowe majtki. Jak dotąd, polskie miasta inwestują w tutti frutti, oraz cicer cum caule.
3 czerwca o godz. 15:53 3389
Miasto oznacza w kapitalizmie slumsy, oczywiście nie wszędzie, ale dla większości ich mieszkańców.
3 czerwca o godz. 16:56 3391
Napisal Pan do mnie zaczepnie pod wpisem o rankingu miast wiec napisze odpowiedz tez tu:
Ja Pana oskarzam o kompletne lenistwo przy pracy, o przedrukowywanie wszystkiego jak leci, o wyszukiwanie dowodow pod wczesniej wymyslona teze, o nie sprawdzanie swoich zrodel. Innymi slowy, jest Pan symbolem tego wszystkiego co jest zle w dzisiejszym dziennikarstwie. Nie wiem czy jest Pan fajtlapowaty czy leniwy czy po prostu sie Panu nie chce ale fakty jakie sa – kazdy widzi.
Do tego pisze Pan o tym wszystkim tak jakby sie Pan nauczyl pewnych pojec z ksiazki ale zupelnie ich nie rozumial – mowi Pan o ruchach miejsckich jako alternatywie do czegokolwiek – dziwi sie Pan ze KRRiTV robi co chce bo przeciez podpisali jakas deklaracje – jak naiwnym mozna byc? Nie zauwazyl Pan ze jest Pan jedynym z grona Polityki ktory dotyka takiej tematyki? Moze wartoby przemyslec dlaczego tak jest…..
3 czerwca o godz. 17:08 3392
Dziwne, za Pana obronnym argumentem jest ze Pan po prostu przepisal co bylo w raporcie i dlatego nie jest odpowiedzialny. To ze Pan nie zrobil ctrl+v tylko przepisal Pan wlasnymi slowami nie robi z Pana dziennikarza.
Jezeli chcielibysmy wiedziec co jest w raporcie to zwrocilibysmy sie tam a od dziennikarza oczekujemy KRYTYKI badz RECENZJI raportu, nie kopiowania danych. Moglby Pan chociaz sprawdzic czy to co tam jest to prawda.
Rozumiem ze kiedy Pan zaczynal kariere nie bylo internetu i mogl Pan wypisywac cokolwiek bez ryzyka krytyki ale te czasy sie juz skonczyly. Teraz ma Pan nas i musi Pan jednak uwazac co Pan pisze albo chociazby zapoznac sie z argumentami drugiej strony.
5 czerwca o godz. 17:51 3393
@MArcinGt: czytał Pan któreś z opracować publikowanych w IO? Wolę analizy tekstów niż donosy bez argumentów