Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Miejskie historie - Twoje miasto – twój wybór Miejskie historie - Twoje miasto – twój wybór Miejskie historie - Twoje miasto – twój wybór

18.09.2015
piątek

Tu jest miasto, nie polityka

18 września 2015, piątek,

JacekGRozmowa z Jackiem Głombem, dyrektorem legnickiego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej, działaczem społecznym, uczestnikiem tegorocznego IV Kongresu Ruchów Miejskich.

legnica

Legnica

Olga Gitkiewicz: – Dzisiaj obywatelskość to nośne hasło.
Jacek Głomb: – Owszem, ale jest często tylko hasłem. Ja nie mam poczucia, że żyję w Polsce obywatelskiej. Nasz wpływ na życie miasta jest de facto niewielki. Na przykład jak wyglądają konsultacje społeczne? Wiesza się kartkę na drzwiach urzędu, nikt o tym nie wie, po iluś dniach się ją zdejmuje. To się dzieje w świetle prawa i spełnia reguły formalno-prawne, ale jakie to ma znaczenie, czy spełnia, czy nie? Ważne, że to nie oddaje ducha konsultacji. Mam też sygnały, że radni nie przychodzą na komisję. Więc kilka osób decyduje o sprawach ważnych dla miasta. Obywatelskości nie załatwi się referendami czy nawet budżetami obywatelskimi. Chodzi o proste rzeczy, o to, żeby np. interpelacje i zapytania do rady miasta były publiczne. Żeby wisiały w sieci.

Pan się stara budować tu w Legnicy tę obywatelskość?
Ta praca, którą my tu wykonujemy, którą jeszcze będziemy wiele lat wykonywać, to praca w dużym stopniu pozytywistyczna. Żeby ludzi ośmielić do działania. Na przykład podwórka: nie chodzi tylko o ich rewitalizację, my zwracamy uwagę na to, że one są po prostu niebezpieczne. Można się przewrócić, skaleczyć, zranić. Idziemy na te podwórka i pukamy ludziom do drzwi, staramy się ich wyciągać, zachęcać do tego, żeby mówili własnym głosem, żeby przychodzili na sesje.

I dają się wciągnąć w te działania?
Nie ma szału, ale też nie ma katastrofy. Jeszcze parę rzeczy się udało, na przykład obywatelski projekt obniżenia cen biletów w MPK dla seniorów i młodzieży. To był projekt pod szyldem Porozumienia dla Legnicy, w którym udało się połączyć młodzież legnicką z seniorami. Wszyscy na pewne sprawy narzekamy: rozkopane miasto, chaotyczne remonty, brak aplikowania o środki unijne. Natomiast często zostajemy na poziomie narzekania, a nie działania. A powinno być priorytetem dla nas zmienić to miasto. I na przykład Gorzów to sytuacja niezwykła: że się skrzykuje kilkanaście osób, zasuwa przez kilka miesięcy. I Jacek Wójcicki wygrywa w cuglach. To jest przykład sukcesu ruchu miejskiego. Udało się mieć wpływ na miasto.

Właśnie, ruchy miejskie. Wiele osób ma problem ze zrozumieniem, czym są ruchy ukierunkowane na zarządzanie miastem, czy ruch miejski nie jest organizacją polityczną. Przecież chodzi o władzę, nie bójmy się tego słowa.
Tak. Ale władza to nie musi być polityka. Moim zdaniem miasto to nie miejsce dla polityki. Polityka powinna się zaczynać może od sejmiku, a najlepiej od rządu. My jesteśmy wszyscy chorzy na tę politykę, a w mieście jednak powinno jej być jak najmniej. Miasto ma służyć mieszkańcom i im ma być przyjazne. To jest duży problem, że te miasta są upolitycznione, na przykład że zasiłek rodzinny jest problemem politycznym, a nie społecznym. Od niedawna mnóstwo ludzi, polityków teraz mówi o sobie, że są niezależni, nawet jeśli to są tylko słowa. Oni zrozumieli, że fajnie mieć niezależność w szyldzie, że ludzie to cenią.

To może świadczyć o tym, że ludzie tego właśnie oczekują: że pora odpolitycznić miasto.
Tak. Chociaż polityka może być dobrym narzędziem do zmiany świata. Cztery lata temu kandydowałem do senatu, i to właśnie z tego przekonania przecież wynikało. Ludzie mają w ogóle negatywny stosunek do polityki, nie chcą jej w mieście, ale na nią trafiają. Partie uznały, że każda władza jest ważna, czy to jest władza w Międzygórzu, czy w Warszawie, czy w całej Polsce. I to jest problem. Bo sprawy miejskie stają się sprawami szerszych interesów. Nasz radny np. zgłasza oczywisty pomysł, żeby interpelacje były jawne, a koalicja ten wniosek odrzuca. Odrzuca dlatego, że zgłosiła go opozycja. To samo jest w Sejmie oczywiście, ale w mieście mnie to dotyka najmocniej.

Jakim miastem jest Legnica, jak tu się żyje?
Ani małe, ani duże. Świetnie położone i zlokalizowane, w sensie autostrady, bliskości do granic, przyjazne do mieszkania. Po upadku województwa mocno straciła, stała się takim zaściankowo-festynowym ośrodkiem, gdzie wyremontowane są cztery ulice, ale jakby pani poszła na spacer kawałek od Rynku, to wchodzimy w slumsy.

Legnica to fantastyczne miasto o wielu straconych szansach. Ekipa, która rządzi tym miastem już czwartą kadencję, jest ekipą archaiczno-zachowawczo-konserwatywną. Administruje tym miastem, ale nie ma wizji. A bez zmiany systemu zarządzania, bez wizji – to miasto nie będzie się rozwijało dobrze. Będzie tylko lepiej lub gorzej administrowaną przestrzenią.

Jaka jest w takim razie pana wizja Legnicy?
Od 21 lat prowadzę tu teatr, który ma wyraźny społeczny charakter. Nie jest to teatr jedynie artystyczny, tylko teatr, który opowiada o świecie wokół. Próbujemy zabierać głos nie tylko w sprawach artystycznych, ale i społecznych, dotyczących miasta. Tylko że teatr jako narzędzie wpływu na rzeczywistość przestał mi wystarczać. Dlatego cztery lata temu startowałem w wyborach do senatu. Przegrałem trzystoma głosami, ale uznałem, że ten mój pomysł na region, na miasto, trzeba realizować. Nie chciałem być kandydatem, który po porażce zamyka się w domu albo wycofuje. Założyłem fundację Naprawiacze Świata, która na celu miała wspieranie lokalnych działań dotyczących miasta i regionu i, po prostu, naprawianie świata: od posprzątania podwórka po obywatelską strategię rozwoju miasta, którą przygotowaliśmy, konkurencyjną wobec miasta. I znowu z tego, z tej fundacji, był krok do działań samorządowych, czyli do startu w wyborach. Z fundacji wygenerował się ruch społeczny Porozumienie dla Legnicy. No, przegraliśmy te ostatnie wybory, ale mamy trzech radnych. I mamy swoją wizję: obywatelską, transparentną, wizję miasta z ludźmi.

I dlatego jedzie pan na Kongres Ruchów Miejskich?
Jadę po wymianę doświadczeń i energii – to może się wydawać banalne, ale jest bardzo potrzebne, zwłaszcza w takiej robocie społecznej. Bo to przecież kosztuje – nie mówię o pieniądzach – ale krew, pot i znój. Każde zaangażowanie społeczne dzieje się przynajmniej częściowo kosztem rodziny, pracy, zdrowia. Dlatego takie spotkania są potrzebne, one napędzają. Jadę na kongres pierwszy raz. Zobaczyłem, między innymi po tych wyborach, że te ruchy naprawdę mają siłę. Sukces Jacka Wójcickiego, sukces Biedronia pokazują, że niekonwencjonalny sposób myślenia o mieście się sprawdza.

A przecież on jest konwencjonalny: chodzi o proste działania, proste rzeczy, podstawowe.
Tak. Prezydent się zajmuje prostymi rzeczami, i nagle rosną słupki poparcia. Przykład Biedronia czy Wójcickiego jest fenomenalny. Budujący w tym sensie, że można mieć pomysł na świat, wystartować i wygrać – i nie trzeba mieć za sobą Kopacz, Millera czy Kaczyńskiego, wcale nie trzeba być najpierw posłem, marszałkiem. Oni pokazują, że miasta można zmieniać. Dlatego kongres jest ważny. To jest ważne, żeby on był takim miejscem, z którego nasz głos zabrzmi.

*

Jacek Głomb, reżyser teatralny i filmowy, od 21 lat dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Zrealizował tu w przestrzeniach postindustrialnych spektakle głośne i zauważone: „Złego wg Leopolda Tyrmanda” (1996), wystawionego w starej poniemieckiej fabryce amunicji „Koriolana” (wspólnie z Krzysztofem Kopką) wg Williama Szekspira (1998), pokazywanego na terenie byłych pruskich, a następnie radzieckich koszar wojskowych, „Balladę o Zakaczawiu Jacka Głomba” Krzysztofa Kopki i Macieja Kowalewskiego (2000), graną w nieczynnym kinie Kolejarz „Łemko” Roberta Urbańskiego (2007) – w byłym teatrze varietes na Zakaczawiu oraz „Orkiestrę” Krzysztofa Kopki (2011) – w cechowni kopalni w Lubinie. Reżyserował także w teatrach w Bydgoszczy, Zielonej Górze, Gorzowie Wielkopolskim, Łodzi i Warszawie.

Laureat Nagrody im. Konrada Swinarskiego za reżyserię „Ballady o Zakaczawiu” (2002). Cztery z przedstawień Głomba – „Pasja wg Mieczysława Abramowicza” (1996), „Ballada o Zakaczawiu” (2002), „Wschody i Zachody Miasta” Roberta Urbańskiego (2004) oraz „Orkiestra” (2013, wyróżnienie na festiwalu telewizyjnym CIRCOM w Dubrowniku) – zostały przeniesione do telewizji, dla której zrealizował też widowisko muzyczne Kwiaty polskie (2005).

Poza sferą inicjatyw artystycznych Głomb jest także działaczem społecznym. Zajmuje się aktywizacją i wspieraniem społeczności lokalnych. W 2011 roku założył Fundację „Naprawiacze Świata”. Za swoją działalność, m.in. na rzecz mniejszości narodowych, otrzymał Europejską Nagrodę Obywatelską (2013), przyznawaną przez Parlament Europejski.

Olga Gitkiewicz – redaktorka, dziennikarka, kieruje działaniami internetowymi i zespołem korespondentów w projekcie Miasto Archipelag – Polska mniejszych miast, realizowanego przez Wydawnictwo Karakter wspólnie z Tygodnikiem POLITYKA, Trójką i Instytutem Reportażu. Więcej o projekcie także na Facebooku.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php