Czy jest sens porównywać Berlin i Warszawę? Raczej nie, lecz wizyta burmistrza Michaela Müllera w Warszawie pokazała, że istnieje wiele tematów, którą mogą posłużyć za płaszczyznę rozmowy i wymiany doświadczeń oraz inspiracji.
To, co łączy Warszawę i Berlin, to tempo zmiany po 1989 r. W ciągu ćwierćwiecza oba miasta stały się metropoliami z całkowicie zmienioną strukturą społeczną. W Berlinie doszło do wymiany połowy mieszkańców, dziś jest to miasto wielokulturowe, czerpiące energię z rosnącego zróżnicowania tkanki miejskiej. Warszawa, w 1989 r. miasto jeszcze przemysłowe i w dużej mierze robotnicze, zastąpiła klasę robotniczą klasą kreatywną i ciągle jeszcze żyje rentą młodości: mimo że dwukrotnie mniejsza od Berlina, ma dwukrotnie więcej studentów.
Berlin jest poor but sexy. Warszawa mierząc PKB per capita generowanym w stolicy, jest od Berlina bogatsza. Berlin ma od 2014 r. strategię rozwoju do 2030 i dalekosiężną wizję roku 2050, kiedy ma już być miastem neutralnym dla klimatu. Warszawa swoją strategię tworzy. I właśnie temat strategii, a raczej przyszłości, jest dobrym punktem wyjścia podpatrywania, czego można się od sąsiada nauczyć.
Po pierwsze, kwestia strategicznej konsekwencji. Jak mówił Michael Müller na spotkaniu w „Marzycielach i Rzemieślnikach”, jeśli chcemy osiągnąć cel strategiczny, jakim jest neutralność klimatyczna w 2050, miasto musi zyskać kontrolę nad wytwarzaniem energii, co oznacza rekomunalizację spółek energetycznych, które zostały sprywatyzowane na fali neoliberalnego pędu prywatyzacyjnego.
Metropoliami takimi jak Berlin czy Warszawa nie sposób zarządzać w sposób technokratyczny, jak przedsiębiorstwami – są zbyt złożonymi organizmami społecznymi, co prowadzi do napięć o charakterze politycznym i proces polityczny jest jednym z niezbędnych wymiarów rządzenia miastem. Ale wobec coraz większego różnicowania się miejskiej społeczności i wynikającego stąd coraz większego zróżnicowania potrzeb oraz interesów tradycyjny proces polityczny oparty na demokracji reprezentatywnej nie wystarczy, bo nie zapewnia pełnej artykulacji miejskiej złożoności.
Nieobecne głosy dążą do uobecnienia w postaci choćby ruchów miejskich, akcji protestu i innych inicjatyw. Działania kontrdemokratyczne (by użyć określenia Pierre’a Rosanvallona) generują często innowacje polityczne i zarządcze, jak choćby budżet partycypacyjny, inicjatywa obywatelska, sondaż deliberatywny. Nie ma jednak gotowych recept, podkreślał Michael Müller. Partycypacja jest niezbędna, ale nie jest panaceum, rządzenie metropolią to ciągłe poszukiwanie, próbowanie i uczenie się na błędach. Tylko trzeba mieć odwagę się do nich przyznawać.
W Warszawie też oczywiście popełniamy błędy, czasem się na nich uczymy. Warto, by do tej nauki wykorzystać błędy berlińczyków – dobrze byłoby zrobić, choćby w kontekście trwających prac nad strategią 2030 dla Warszawy, wspólne warszawsko-berlińskie warsztaty.
Komentarze: 1
Dodaj komentarz »