Wrocławski Kongres Kultury za nami. W niedzielę, 2 października, do Teatru Capitol ściągnęli całkiem licznie przedstawiciele wrocławskiego środowiska kulturalnego: aktywiści, przedstawiciele instytucji, artyści, żeby porozmawiać o swoim mieście i jego kulturze w najróżniejszych wymiarach.
Słuchy mówiły, że podczas obrad może być gorąco – nie brakuje wszak tematów konfliktowych. Było bardzo merytorycznie, a emocje – bo też się ujawniały – nie przechodziły w konflikt, tylko nadawały energii dyskusjom.
Kongres był bardzo konkretny, bez zbędnych przemówień na starcie ruszyła praca w zespołach roboczych. Powstało ich całkiem sporo: finanse, mapowanie zasobów kultury, rozwój publiczności, kultura a polityki miejskie, co po ESK, edukacja kulturalna, infrastruktura kultury, kultura na osiedlach, autonomia instytucji kultury, szkolnictwo wyższe, stolik dobrych praktyk. Siłą rzeczy nie mogłem przyglądać się całości, wybrałem się na stolik „Co po ESK?” oraz „Kultura i polityki miejskie”.
Ten pierwszy, sprawnie moderowany przez Dominikę Kawalerowicz, pokazał zasadniczą trudność rozmowy o coraz ważniejszym wyzwaniu, z jakim zmierzy się Wrocław i środowiska kultury wraz z końcem 2016 r. Skończą się projekty Europejskiej Stolicy Kultury, a budżet kultury też w związku ESK „podkręcony” zmaleje zapewne do czasów normalnych, przedstołecznych.
To jeden z niemiłych faktów, za nim idą pytania: co z setkami osób zaangażowanych w ESK? Wielu z nich jest dziś świetnymi fachowcami. Czy będą potrzebni miastu? Co z infrastrukturą, jak choćby Bar Barbara (akurat w dzisiejszym „Le Monde” jest artykuł o podobnych problemach Marsylii, która była stolicą kultury w 2013. Nawet po trzech latach czasy stołecznego ekscesu odbijają się czkawką. Wybudowana za 70 mln euro Villa Méditerranée rodzi niezdrowe emocje, bo jej utrzymanie kosztuje ponad 4 mln euro rocznie i obecny mer Marsylii najchętniej zamieniłby obiekt na kasyno).
Wrocław dopiero z takimi pytaniami będzie się musiał zmierzyć. Nie będzie to jednak łatwe, co pokazał drugi stolik, poświęcony kulturze i politykom miejskim. Wynikało z niego, że z polityką kulturalną Wrocławia jest jak z definicją czasu u św. Augustyna: jeśli nikt nie pyta, wiem. Gorzej odpowiedzieć na konkretne o nią pytanie. To, że jest, to widać po działaniach. Gdzie jednak można by sprawdzić jej priorytety oraz plany wobec właśnie takiej choćby sytuacji jak po-ESK? Przynajmniej uczestnicy dyskusji mieli problem, więc szukali odpowiedzi po swojemu.
Te poszukiwania były niezwykle interesujące, bo ujawniały samowiedzę wrocławskich środowisk. A raczej wielką różnorodność sposobów myślenia: coś, co dla jednych było samooczywiste, jak to, że polityka kulturalna powinna mieć charakter inkluzywny i być nastawiona również na rozwiązywanie problemów społecznych, wcale nie było tak samooczywiste dla kogoś, kto oczekuje od kultury wysokiej jakości oferty artystycznej.
Hasło Kongresu – Poznajmy się! – okazało się w kontekście tych obserwacji niezwykle trafione. Okazało się, że Kongres był pierwszą od długiego czasu okazją do rozmowy i poznania się środowiska działającego w dużym rozproszeniu. Postulat, by zwiększyć wymianę informacji o sobie wzajemnie, przebijał się bardzo silnie. Dobrze więc, jeśli dojdzie do kolejnych spotkań, bo doświadczenie innych miast pokazuje, że proces poznawania się i wypracowywania wspólnych stanowisk jest żmudny i długotrwały. Ale też nie da się go zastąpić podejściem technokratycznym. To ważna wskazówka dla władz miasta – często istnieje pokusa, by stan rozproszenia jakiejś grupy społecznej wykorzystywać do uzyskiwania swojego celu. Lepiej pomóc w integracji środowiska i zainwestować w budowanie wzajemnego zaufania.
Lublin pokazuje, że taka strategia, choć praco- i czasochłonna, sprawdza się najlepiej. Na zakończenie dygresja z Kongresu Inicjatyw Europy Wschodniej, który odbywał się w dniach 29 września-1 października w Lublinie. Podczas debaty poświęconej kulturze i zmianie społecznej wszyscy jej uczestnicy, a więc goście z Kijowa, Łuhańska, Lublina, Olsztyna, z Wielkiej Brytanii, zgodnie twierdzili, że czas traktowania kultury jako usługi publicznej dostarczanej przez władzę publiczną skończył się. Dziś do władzy należy funkcja „enablera”, umożliwiacza, który włącza aktorów społecznych i obywateli do współwytwarzania.
Wrocławski Kongres pokazał, że i Wrocław jest gotów wkroczyć na podobną ścieżkę myślenia o kulturze i mieście. To byłby najlepszy efekt zaangażowania w Europejską Stolicę Kultury.
Na nagraniu poniżej zakończenie Kongresu i prezentacja wyników stolików: finansowanie, szkolnictwo wyższe, kultura i polityki miejskie, kultura na osiedlach i mapowanie zasobów kultury.