Biennale Warszawa działa zaledwie od kilku miesięcy, ale coraz bardziej krzepnie programowo i definiuje swoją oryginalną tożsamość.
Atlas Planetarnej Przemocy, czyli dwumiesięczny blok programowy realizowany przy udziale Muzeum Sztuki Nowoczesnej (i w siedzibie MSN przy ul. Pańskiej w Warszawie), doskonale pokazuje metodę twórców Biennale: uczynić przestrzeń kultury i sztuki miejscem poważnej debaty politycznej i ekonomicznej. Ujmując rzecz w uproszczonej perspektywie marksowskiej: nadbudowa uznaje, że jest jedynie nadbudową, i postanawia ze swojej perspektywy zajmować się tym, co decydujące, czyli bazą. Bo zmianę w świecie uzyskuje się poprzez politykę, na którą kluczowy wpływ ma ekonomia.
Atlas Planetarnej Przemocy doskonale ilustruje to podejście – spektakle, warsztaty, debaty, wystawa będą miały swoją autonomiczną, artystyczną i intelektualną wartość (sądząc po zaangażowanych reżyserach i kuratorach, spodziewać się można mocnych propozycji). Ta wartość nie jest jednak celem samym w sobie, tylko ma być środkiem do celu, jakim jest wpływ na rzeczywistość polityczną. By uzyskać ten wpływ, trzeba ujawnić mechanizmy ekonomiczne kształtujące gry w polu władzy, w których uczestniczymy świadomie i nieświadomie w roli pracowników, współczesnych niewolników, jako sprawcy i odbiorcy aktów przemocy.
Ta przemoc powszechna i planetarna ma złożoną strukturę, ujawnia się wymiarze globalnym w procesach przepływu kapitału strukturyzujących lokalne rynki pracy i pokazuje swą okrutną twarz w wymiarze lokalnym, choćby w zjawisku współczesnego niewolnictwa, którego ofiarą padają w Polsce imigranci z Ukrainy (a wcześniej, np. we Włoszech, doznawali Polacy). Program zapowiada się więc ciekawie. Pytanie oczywiście kluczowe, czy jego twórcom uda się rzeczywiście wyjść poza język estetyki i intelektualnej debaty. Czy zdołają zrealizować swoje deklaracje?
W tym pytaniu kryje się głębszy problem: czy rzeczywiście baza jest najważniejsza? Czy nie powinniśmy jednak zastąpić ekonomii politycznej kulturową ekonomią polityczną, jak przekonuje choćby Bob Jessop, twierdząc, że w czasie kryzysu systemowego kluczowa jest semioza, czyli kultura jako pole tworzenia pojęć i nazywania chaosu rzeczywistości społecznej, by w oparciu o strukturę pojęciową odbudować strukturę społeczną i hierarchię wartości, która jest kluczowa dla odbudowy ładu ekonomicznego i politycznego.
Perspektywa kulturowej ekonomii politycznej bliższa jest projektom realizowanym na prawym brzegu Wisły, wokół Teatru Powszechnego (Kongres Kultury, Forum Przyszłości Kultury). Doświadczenie ostatniego Forum pokazuje, że polityka staje się jałowa i zamienia w puste praktyki, gdy brakuje scalającej narracji wyrażającej tożsamość działającego podmiotu zbiorowego.
Czyje podejście lepiej odpowiada duchowi czasów? Nie pozostaje nic innego, jak odpowiedzieć frazą z Hegla: sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu. Przekonamy się z czasem, ale przecież nie sama odpowiedź jest ważna, tylko dobrze zaprojektowany proces poszukiwań. Bo stwarza on szanse na zupełnie nieoczekiwane odpowiedzi, co byłoby w tym wszystkim najciekawsze. O Atlasie Planetarnej Przemocy opowiadają Paweł Wodziński i Bartek Frąckowiak, dyrektorzy Biennale Warszawa: