Samorząd terytorialny cieszy się coraz większym uznaniem Polaków, stając się najlepiej ocenianą instytucją życia publicznego. Nie dajmy się jednak zwieść dobrym wynikom – problemów nie brakuje.
Fiasko tępej propagandy
Zohydzenie samorządu przez pokazywanie przykładów patologii to ulubiony sport formacji rządzącej przed nadchodzącymi wyborami. Ciemny lud jednak wszystkiego nie kupuje, zwłaszcza tępej propagandy. Z raportu „Polacy o samorządach. Opinia publiczna u progu samorządowej kampanii wyborczej” – przygotowanego przez Fundację Batorego przy współpracy CBOS – wynika, że o ile np. maleje poczucie wpływu obywateli na sprawy kraju, o tyle rośnie poczucie sprawczości na poziomie gmin (w 2018 r. 60 proc. ankietowanych deklarowało poczucie wpływu na sprawy lokalne i mniej niż 40 na sprawy krajowe).
Dobrze pracę samorządu ocenia 69 proc. ankietowanych, Kościół ma 54 proc. ocen pozytywnych, Sejm 27. Jeszcze w 2014 r. dla 40 proc. osób obojętny był sposób wyboru burmistrza lub prezydenta – mógł być z nadania administracyjnego, byle zapewniał dobre usługi. Odsetek ten zmalał do 25 proc. Do 66 proc. z 50 wzrósł odsetek osób niewyobrażających sobie innego sposobu wyznaczania burmistrza, prezydenta, wójta niż w demokratycznych wyborach.
Samorząd staje się więc fundamentem myślenia demokratycznego w Polsce. Wyniki te pokazują również, że rozwiewają się złudzenia – nie ma drogi na skróty, autorytaryzm nie zapewnia skuteczności, a demokracja nie tylko nie jest przeszkodą dla sprawnej władzy, ale jest jej warunkiem.
Demokracja działa
2014 r. był ciekawą próbą, bo doskonale pokazał, że po prostu mechanizmy demokratyczne są sprawnym instrumentem wymiany elit władzy. To właśnie wtedy wyborcy zmienili 44 ze 108 prezydentów i 335 z 806 burmistrzów. Badania Fundacji Batorego i CBOS pokazują, że antysamorządową retoryką w Polsce niewiele można ugrać. Najciekawsze pytanie w kontekście nadchodzących wyborów to na ile w decyzjach wyborców widoczne będą emocje polityki krajowej. Różne testy, jak wyniki wyborów uzupełniających, pokazują, że wyborcy oddzielają sprawy lokalne od krajowych i sympatie partyjne nie mają decydującego znaczenia.
Tak więc paradoksalnie próba osłabienia samorządu przez PiS wzmacnia wizerunek i pozycję Rzeczpospolitej samorządnej. Jednocześnie „centrala” kompromituje się, choćby wprowadzając na rympał Kodeks wyborczy – mimo ostrzeżeń, że wiele jego przepisów jest nie do zrealizowania.
Wysoka ocena samorządu nie oznacza, że nie ma problemów. I o tym właśnie dyskutowaliśmy w Fundacji Batorego z udziałem burmistrza Mińska Mazowieckiego Marcina Jakubowskiego, prezydenta Starachowic Marka Materka, Joanny Scheuring-Wielgus, Jakuba Stefaniaka i Witolda Gintowta-Dziewaltowskiego. Problemy mają różne źródła. Te zewnętrzne to paternalizm władz centralnych, które co chwila wymyślają zadania dla samorządów, jednocześnie ograniczając ich kompetencje.
Problemy przyszłości
Kumulują się jednak problemy wewnętrzne związane z kwestiami demograficznymi i niską aktywnością obywatelską mieszkańców, powodującą, że w debatach publicznych dominują najaktywniejsi, nierzadko po prostu reprezentujący konkretne interesy. Pytanie, czy i jak można zwiększyć aktywność? Właśnie trwa akcja Związku Miast Polskich „Urządź sobie miasto”, zachęcająca mieszkańców, by korzystali z instrumentów, jakie prawo daje im do dyspozycji: od konsultacji po referendum lokalne.
Moja hipoteza – dzieliłem się z nią podczas debaty – podpowiada, by sprawdzić związek między integracją polityczną i obywatelską z innymi wymiarami integracji, takimi jak aktywność zawodowa i kulturalna. Przez ponad dekadę od początku transformacji aktywność zawodowa Polaków nie przekraczała 50 proc., podobnie było (i jest) z czytelnictwem. Frekwencja wyborcza w wyborach samorządowych i parlamentarnych też nie przekracza zazwyczaj 50 proc.
Wykluczenie i integracja
Przez wiele lat niski poziom integracji nie był wielkim problemem, być może nawet chronił nas przed gorącymi, masowymi politycznymi mobilizacjami. Tylko że w najbliższej przyszłości warunkiem rozwoju będzie zamiana obecnych sfer wykluczenia i włączenie znajdujących się na różnych marginesach osób do aktywnego współtworzenia swoich społeczności. Najlepszym przykładem są osoby z niepełnosprawnościami – ich wykluczenie i marginalizacja są oczywiście niedopuszczalne ze względów moralnych. Są także po prostu marnotrawstwem wielkiego potencjału.
Inne wyzwanie ma źródło w demografii, która powoduje, że osoby młodsze zaczynają tworzyć coraz mniejszą grupę, przegrywając liczebnie z seniorami. W demokratycznej grze liczą się jednak liczby – każdy chyba samorządowiec potwierdzi, że seniorzy coraz skuteczniej zabiegają o swoje potrzeby. Młodzi coraz bardziej stają z boku. To sytuacja, która rodzi pokusy, by sięgać po przemoc jako formę ekspresji w przestrzeni publicznej. Czy radykalizacja młodzieży nie jest właśnie symptomem głębszego strukturalnego problemu?
W opinii Polaków wybory do samorządu są najważniejsze, mają większe znaczenie niż wybory prezydenckie i parlamentarne. Jesienią czeka nas więc ciekawy test systemu.
https://www.facebook.com/maszglos/videos/10155629046360488/