Kto projektuje miasta? Od polityki po architekturę – dominują mężczyźni. Czy większy wpływ kobiet zmieniłby priorytety inwestycyjne i sposób ich realizacji?
Pytanie podniosła niedawno Christine Murray w brytyjskim „Guardianie”. W swym artykule wylicza deficyty brytyjskich miast: chodniki bez obniżeń dla wózków, wejścia do budynków bez pochylni, autobusy bez wystarczającej ilości miejsca dla wózków lub choćby większych grup dzieci z plecakami. Tak jakby wszystko to było projektowane przez ludzi, którzy autobusami się nie poruszają, nie muszą też obsługiwać takich pojazdów jak wózki dziecięce.
Wiedza i władza
Skargi Murray brzmią bardzo podobnie do problemów opisywanych w dodatkach miejskich polskich gazet, mówi się o nich w niekończących się dyskusjach w gronach aktywistów (czyż nie był to jeden z tematów ostatniego Kongresu Ruchów Miejskich?) i podczas spotkań mieszkańców. Nie można powiedzieć, że dyskusje te nie przynoszą żadnego efektu, bo zmienia się wiele, choć widać, że zmiany te – polegające np. na budowie nowych kładek nad ulicami razem z windami – to raczej wyraz narzucanych z zewnątrz norm (warunek rozliczenia dotacji unijnej) niż głęboko uwewnętrznionego sposobu patrzenia na miasto jako przestrzeń dla wszystkich.
Murray w swym tekście pokazuje, że problem nie polega na braku wiedzy, tylko ma charakter strukturalny. W Wielkiej Brytanii tylko jedna trzecia architektów to kobiety, mniej niż 10 proc. to przedstawiciele społeczności niebiałych. Ba, jak wylicza, wśród architektek trzy czwarte nie ma dzieci. Podobne proporcje ciągle dominują w strukturach miejskich władz. Nawet jeśli miastem kieruje prezydentka lub burmistrzyni, to ciągle „twarde” sfery rozwoju miasta, czyli inwestycje i infrastruktura, są zazwyczaj w rękach mężczyzn.
Inne miasto
Czy zmiana proporcji, zwiększenie różnorodności zmieniłoby nasze miasta? Czy gdyby kobiety miały faktyczny wpływ na decyzje odpowiadający ich udziałowi kobiet w strukturze społecznej, to polskie metropolie zdecydowałyby się wejść w Mistrzostwa Świata Euro 2012 i wybudować kosztowne stadiony – do dziś czekające na sensowne wykorzystanie? Czy gdyby głos osób z niepełnosprawnościami (w Polsce to ponad 10 proc. populacji) odpowiadał ich udziałowi w społeczeństwie, to szybciej znalazłoby się dla nich miejsce w miejskiej przestrzeni?
Pytania te zadaję kilka dni po informacji „Rzeczpospolitej”, że szykuje się rekordowy rok, jeśli chodzi inwestycje samorządowe. W planach jest do wydania 72 mld zł, tyle skonsumować się zapewne nie uda, ale nawet częściowa realizacja planu oznacza rzeczywiście inwestycyjny boom. Co będzie jego efektem? W ilu przypadkach będziemy się musieli zastanawiać, kto i dla kogo projektował kolejne elementy infrastruktury, z którą zostaniemy na lata?
Warto te pytania zadawać podczas kampanii wyborczej, gdy kandydaci bez wahania obiecują kolejne linie metra, kilometry torów tramwajowych, dziesiątki mostów.
Kobiety idą do wyborów
W kontekście tych wszystkich pytań cieszę się, że w obecnych wyborach startuje ponownie nie tylko spora reprezentacja ruchów miejskich, ale także liczne inicjatywy kobiece. Niestety, strukturalnie jeszcze to polskiej polityki nie zmieni, na to trzeba więcej czasu. Zmiana jest jednak nieuchronna.
Komentarze: 3
Dodaj komentarz »