Samorządowa kampania wyborcza rozkręca się już oficjalnie. W oczekiwaniu na kolejne złote pomysły kandydatów proponuję uspokajającą, lecz bardzo pożywną lekturę – „Miasto na plus. Eseje o polskich przestrzeniach miejskich” wydawnictwa Wysoki Zamek.
To książka i z założenia, i w swej treści niezwykle optymistyczna. Bo autorzy pomieszczonych esejów pokazują, że w polskich miastach mimo dość powszechnego przekonania o władzy ideologii „niedasizmu” udaje się całkiem wiele. Hubert Mazur, redaktor tomu, zaczyna swój wstęp dość niepokojąco, bo od krytyki:
Mieszkamy w miastach, których nie kochamy, chodzimy wśród budynków, które nie mogą się podobać, poruszamy się po ulicach, gdzie nikt nie czuje się bezpiecznie i komfortowo.
Mocno, zwłaszcza gdy doprawione jest stwierdzeniem, że:
Miasta w Polsce ostatni raz „kwitły” – jeśli można użyć tego słowa – w średniowieczu.
Forma Huberta Mazura nie opuszcza do końca, gdy stwierdza, że tomy można napisać o przegranych miejskich szansach, przytomnie jednak w ostatnich zdaniach stwierdza, że jeśli ma się coś zmienić, to potrzebny jest przekaz pozytywny, że jednak można.
Woonerfy, rewitalizacja, zieleń
I potem mamy historię Huberta Barańskiego o woonerfach w Łodzi, czyli de facto opowieść o społecznym przebudzeniu i zaangażowaniu, którego nacisk rozumiał ratusz. Owe woonerfy, czyli specjalne strefy uliczne uspokojonego ruchu, w których może kwitnąć życie towarzysko-społeczne.
Hanna Gill-Piątek z JackiemGrunt-Mejerem opisują, jak może (i powinna) wyglądać rewitalizacja, której celem nie jest jedynie gentryfikacja, czyli podniesienie wartości gruntów i nieruchomości, tylko poprawa jakości życia, do której odnowa infrastruktury jest tylko środkiem, a nie celem. Marta Żakowska z kolei zajmuje się miejską zielenią i jej relacjami z dobrostanem fizycznym oraz psychicznym mieszkańców.
Tekstów jest znacznie więcej, odwołują się do konkretnych przykładów pokazujących, co można, lecz także ujawniających ciągle nękające przeszkody. Oczywiście, chciałoby się więcej i rozumiem niecierpliwość aktywistów, którzy już chcieliby mieć w Krakowie Kopenhagę, a w Warszawie Amsterdam.
Lubimy swoje miejscowości
W miastach jednak żyją nie tylko aktywiści i wbrew negatywnym wielkim kwantyfikatorom Huberta Mazura ze wstępu większość (92 proc.) Polek i Polaków jest zadowolonych ze swoich miejscowości, pełne zadowolenie deklaruje 41 proc. badanych (CBOS, lipiec 2018 r.).
Najbardziej zadowoleni są właśnie mieszkańcy dużych miast, gdzie odsetek pozytywnych sięga 94 proc. Jeśli narzekamy, to głównie na sytuację w służbie zdrowia (na którą akurat gminy wielkiego wpływu nie mają) i na stan dróg. W trzeciej kolejności, ze wskazaniami 24 proc., pojawia się stan środowiska i zanieczyszczenie powietrza. Wygląd, bezpieczeństwo, transport pojawiają się na odległych miejscach. CBOS zapytał też o ocenę dynamiki zmian w ostatnich latach. 59 proc. badanych uznało, że sytuacja w ich miejscowości zmieniła się na lepsze, 32 proc. nie dostrzegło zmiany. Jakie zmiany są największym powodem do zadowolenia? Wygląd miejscowości (72 proc.), stan dróg (57), czystość (52), remonty budynków użyteczności publicznej (49), funkcjonowanie instytucji kultury (41).
Źródło niedasizmu
Najwyraźniej optyka mieszkańców w ich masie różni się od optyki niektórych przynajmniej aktywistów miejskich. Warto jednak wczytać się w wyniki analiz CBOS (powtarzane są systematycznie), bo pokazują, że wizja ze wstępu „Miasta na plus” nie musi być nieprawdziwa, na pewno jednak nie jest podzielana przez większość mieszkańców i mieszkanek polskich miast.
A skoro tak, to oparte na takiej wizji strategie aktywistyczne i komunikacyjne nie mogą przynosić większego skutku. Być może więc niedasizm nie jest skutkiem oporu materii, tylko wynikiem błędu poznawczego. Nie da się zmieniać rzeczywistości społecznej, która nie istnieje.
Najciekawsze eseje „Miasta na plus” to właśnie historie o tym, że dopiero pokora i uznanie dla tej rzeczywistości, zarówno ze strony władz, jak i aktywistów, otwiera szansę na pozytywne zmiany. Szansa rośnie, gdy aktywiści i władze w tym rozpoznaniu spotkają się i uznają, że warto budować wspólne strategie działania.
Komentarze: 3
Dodaj komentarz »