Dziękuję za komentarze do poprzedniego wpisu zapowiadającego dzisiejszy raport o Rzeszowie w „Polityce”. Potwierdzają one wrażenia z rozmów, jakie ja i moi koledzy mieliśmy okazję przeprowadzić w Rzeszowie. Dla wielu rozmówców, zwłaszcza z branży informatycznej czy lotniczej Rzeszów jest dobrym miejscem do mieszkania, pozwalającym równoważyć kwestie zawodowe i jakości życia. Nie wszyscy wszakże w tych branżach pracują, podobnie jak nie wszyscy w Warszawie pracują w bankach i firmach finansowych. Istotniejsze wydaje się pytanie o skalę – czy miasto niespełna 200 tysięczne potrafi wytworzyć odpowiednią „masę krytyczną”, by zapewnić właściwe środowisko do kolejnych etapów rozwoju, czyli rzeczywiście innowacyjnego skoku: w informatyce z usług do wytwarzania produktów i platform, w lotnictwie do rozwoju własnych konstrukcji.
Czy istniejące zaplecze akademickie, biznesowe i kulturalne ma wystarczający potencjał, by wytworzyć odpowiednią intensywność działań kreatywnych? Tu oczywiście pojawiają się wątpliwości, wyrażające się choćby w komentarzach dotyczących życia kulturalnego w Rzeszowie. Prezydent jest zadowolony, bo rynek na koncertach pełny. Czy jednak to wystarczy, użyjmy pojęcia Richarda Floridy, klasie kreatywnej szukającej inspirujących miejsc i wydarzeń? Sam spotkałem osobę, które kilka lat temu wróciła z Krakowa do Rzeszowa, by zaangażować się w rozkręcianie życia kulturalnego. Dziś przyznaje, że wali głową w sufit, w związku z tym przenosi się do Warszawy.
No właśnie, jak wysoko wisi rzeszowski sufit i jak bardzo można go przesunąć? To kluczowe pytanie o nie tylko o rzeszowską przyszłość. Podobne problemy mają inne polskie miasta, które dotarły do kresu prostej modernizacji polegającej na budowie infrastruktury, często bezproduktywnej. Są już montownie, są centra outsourcingowe, jest handel. Teraz potrzebny jest rozwój sektorów gospodarki wysokiej wartości dodanej, a tę można uzyskać, gdy kontroluje się łańcuchy wartości – nawet sama innowacyjność nie wystarczy. O czym często w polskiej dyskusji o innowacyjności często się zapomina.
Czy więc Podkarpacie będzie drugą Bawarią? Oczywiście, dosłownie małe szanse – różnice zamożności są zbyt wielkie. Nie chodzi o dosłowność, lecz o aspiracje i działania, które podtrzymają rozwój pozwalając na to, bo skorzystała z niego nie tylko lokalna metropolia, lecz cały region.
Komentarze: 58
Dodaj komentarz »