Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Miejskie historie - Twoje miasto – twój wybór Miejskie historie - Twoje miasto – twój wybór Miejskie historie - Twoje miasto – twój wybór

11.04.2018
środa

Kultura, animacja i polityka

11 kwietnia 2018, środa,

O tym, że kultura ma znaczenie, ludzi kultury przekonywać nie trzeba. Jak do tego przekonać polityków? Odpowiedź jest prosta: wywierając nacisk. Czyli jak?

Jak to jak? Angażując się choćby w wybory. Jako wyborca, a jak trzeba, w roli kandydata – odpowiadali prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak i inni samorządowcy podczas debaty otwierającej III NieKongres Animatorów Kultury w Poznaniu. Czas odczarować myślenie o polityce jako rzeczywistości zarezerwowanej dla partyjnych zawodowców i bezpartyjnych technokratów. Polityka powinna i może być aktywnością polegającą na trosce o dobro wspólne, w której jest miejsce na wartości, ale która też musi uwzględniać, że nawet niewielkie, lokalne wspólnoty są zróżnicowane, a więc też podatne na spory, a nawet konflikty. Polityka więc to także sposób na rozstrzyganie konfliktów – ze świadomością, że nie zawsze możliwy jest konsens.

Opublikowany przez NieKongres 2018 9 kwietnia 2018

Kultura w polityce samorządowej przez długi czas była sferą mocno zinstrumentalizowaną, podporządkowaną interesom lokalnej władzy. Dziś – mówiliśmy o tym podczas jednej z debat przygotowującej Forum Przyszłości Kultury w ubiegłym roku – kultura staje się jednym z pól walki o władzę. Dobrze pomyślane i zorganizowane przedsięwzięcie, np. festiwal, może stać się platformą ułatwiającą start w staraniach o ratusz. Ważniejsze jednak jest to, by nie separować kultury jako wyspecjalizowanej sfery usług, które mają zapewnić władza publiczna i rynek, tylko jako rozwojowy ekosystem współtworzony i przez instytucje publiczne, i przez organizacje społeczne, i przez rynek, i przez wszystkie aktywności kulturowe i kulturotwórcze poza rynkiem, instytucjami i organizacjami.

Tych nowych z tzw. poszerzonego pola kultury jest coraz więcej, mają szczególne znaczenie dla ludzi młodych, dla których to właśnie zaangażowanie w kulturę jest najczęściej jedyną sferą, gdzie w wymiarze lokalnym można realizować swoją autonomię, gdy się jeszcze nie ma zgromadzonych różnych zasobów potrzebnych, by próbować sił w aktywności gospodarczej lub politycznej. To właśnie możliwość samorealizacji i – szerzej – jakość życia kulturalnego stają się ważnym argumentem przy podejmowaniu decyzji o tym, czy zostać/wrócić do małego miasta. Decyzje te wcale nie są przesądzone na korzyść metropolii.

Więc kultura ma znaczenie, samorządowcy obecni na inauguracji NieKongresu pokazali, że dobrze to rozumieją i potrafią ciekawie o tym mówić (warto też odnotować, że podpisali Samorządową Kartę dla Kultury uzgodnioną przed NieKongresem). Wspomniany Jacek Jaśkowiak przekonywał, że aby mieć dobre notowania, nie trzeba paradować w szaliku na meczach i klękać przed biskupami, a chodzenie na premiery do teatru nie psuje społecznego odbioru. I nie trzeba też finansować z kasy miasta megawydarzeń, jeśli te same pieniądze można skierować na skromniejsze, ale rozproszone formy aktywności.

Ten głos ciekawie koresponduje z dyskusją, jaką wywołała rekomendacja Grzegorza Schetyny dla Kazimierza Michała Ujazdowskiego na stanowisko prezydenta Wrocławia i wcześniejsza dla Sławomira Nitrasa w Szczecinie. Wprowadzając Nitrasa, Schetyna z właściwym sobie wdziękiem przekonywał, że dobry kandydat musi kochać lokalny klub piłkarski, przy Ujazdowskim o piłce nie mówił, ale i tak powstało niezłe zamieszanie.

Rzecz nie w tym, czy Kazimierz M. Ujazdowski albo Sławomira Nitras są dobrymi lub złymi kandydatami. Kwestia jest bardziej zasadnicza – widać wyraźnie, że zmienia się charakter lokalnej polityki, w coraz większym stopniu odrywa się ona od polityki uprawianej w wymiarze krajowym. Pytanie więc o kierunek wzajemnych wpływów: czy ma jeszcze sens patrzenie na miasta z perspektywy centralnej i płynące z centrali nominacje? Czy nie jest już odwrotnie – źródłem energii politycznej staje się lokalność, którą centrala musi nauczyć się dostrzegać?

Najbliższe wybory odpowiedzą na to pytanie, ja się skłaniam ku drugiej odpowiedzi.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. Przynoszenie kandydatów w teczkach jest, jak widać, nadal praktyką partii politycznych. A może partie zaproponowałyby decentralizacje czyli „odcentralne” myślenie o Polsce?
    Tak już przez moment było i przyszły efekty. Jest sporo silnych i popularnych ośrodków miejskich w Polsce (Wrocław, Gdańsk, Kraków, Katowice itd.). Teraz okazują się one (powtórnie) celem NAJAZDÓW partyjnych.
    Miastom zaś (wymienionym wyżej i innym) radzę takie „odcentralne” myślenie o gminach i powiatach.
    Tylko wtedy zbudujemy Polskę, która będzie się „samorządzić”, a partie polityczne będą musiały brać pod uwagę interes miast i tzw. terenu, ponieważ inaczej nie wygrają wyborów do Sejmu.
    Dzisiaj jeszcze zbyt wiele w terenie miesza kościół katolicki. Jest on (inaczej niż prze pół wiekiem) największym hamulcowym w rozwoju Polski. Czuja już to Polacy w miastach, ale – niestety – nie na wsiach. Tam rządzą proboszczowie, którzy na codzień wypaczają idee soboru watykańskiego i wyrzucają do klozetu nauczanie JP II. Są zmora państwa polskiego i zabójcą samorządności.

css.php