Otwarty i tolerancyjny, włączający i niedyskryminujący, bezpieczny i zasobny, demokratyczny i praworządny – to hasła wyrażające wizje miasta, jakimi dzielili się lublinianie, uczestnicy Salonu POLITYKI „Niepodległość. Następne 100 lat”.
Już tradycyjnie spotkaliśmy się 7 listopada, w rocznicę powstania Tymczasowego Rządu Ludowego Ignacego daszyńskiego, w miejscu, gdzie działa się historia, czyli w obecnej auli Wydziału Politologii UMCS. Spotkanie rozpoczęła artystyczna rekonstrukcja wydarzeń sprzed stu lat, czyli spektakl „Lublin. Stolica” przygotowany przez Poławiaczy Pereł Improv Teatr.
https://www.facebook.com/centrumkulturywlublinie/videos/2408745462474817/
Marsz Równości i inne gorące tematy
Temat główny spotkania dotyczył jednak, a raczej miał dotyczyć przyszłości i spojrzenia w kolejne stulecie z perspektywy takich miast jak Lublin czy Warszawa. Daleko w tę przyszłość nie weszliśmy, bo kontekst współczesności – wyniki wyborów samorządowych, spór o Marsz Równości w Lublinie i o Marsz Niepodległości w Warszawie – wzięły górę, narzucając pytania do Krzysztofa Żuka, prezydenta Lublina, i Pawła Rabieja, wiceprezydenta Warszawy w przyszłej ekipie Rafała Trzaskowskiego, o to, jaki styl władzy będzie obowiązywał podczas rozpoczynającej się kadencji.
W Lublinie i Warszawie prezydenci otrzymali bardzo mocny mandat, wygrywając w pierwszej turze, do tego mają zdecydowaną większość w radach miast. Z tak silną pozycją można prowadzić zarówno politykę współrządzenia, polegającą na włączaniu mieszkańców w podejmowanie decyzji, jak i politykę „oświeconego monarchizmu”, czyli działanie bez absorbujących i kłopotliwych praktyk partycypacyjnych.
Lubelski model rozwoju?
Lublin, którym już od dwóch kadencji kieruje Krzysztof Żuk, jest dla mnie przykładem miasta, które wypracowało oryginalny model rozwoju oparty na współdziałaniu lokalnej władzy ze środowiskami społecznymi, co zdało doskonale egzamin podczas przygotowań aplikacji do konkursu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury.
Mój entuzjazm ostatnio zaczęli jednak gasić m.in. przedstawiciele Lubelskiego Ruchu Miejskiego, który wystawił swoich kandydatów w ostatnich wyborach. Twierdzą oni, że współpraca ma coraz bardziej fasadowy charakter, a takie innowacje jak panel obywatelski, którym Lublin posłużył się w tym roku, żeby wypracować rekomendacje do walki ze smogiem, także nie działają jak należy.
No i Marsz Równości, którego Krzysztof Żuk zakazał, co zdaniem wielu komentatorów nie miało uzasadnienia w argumentach prawno-formalnych, tylko odsłoniło prawdziwą twarz miasta i jego władz. Czyli miasta, które wbrew wizerunkowi nie jest wcale takie otwarte, różnorodne, wielokulturowe i ciągle czają się w nim złogi jawnej i ukrytej ksenofobii. Ich brutalną emanacją była agresja prawicowych bojówek atakujących Marsz Równości, który odbył się, bo sąd apelacyjny uchylił prezydencki zakaz.
Krytyka czy krytykanctwo?
Te wszystkie tematy wybrzmiały podczas debaty, w której prócz wymienionych już prezydentów udział wzięli przedstawiciele różnych miejskich środowisk: Anna Dąbrowska, prezeska stowarzyszenia Homo Faber, Justyna Kieruzalska, artystka i animatorka środowiska głuchych, Katarzyna Radzik-Maruszak, politolożka z UMCS, i Kuba Karpiński, uczeń III LO w Lublinie, współorganizator Marszu Równości.
Rozmowa była bardzo szczera, z aktywnym udziałem widowni – jedni podkreślali, jak bardzo Lublin zmienił się w ciągu ostatniej dekady, stając się o wiele bardziej otwartym, różnorodnym, włączającym, demokratycznym i partycypacyjnym miastem. Innym to ciągle nie wystarcza i dociskali prezydenta Żuka pytaniami o konkrety, np. co miasto zrobi, żeby rzeczywiście przeciwdziałać aktom dyskryminacji w miejskiej przestrzeni.
Frustracja rosnących aspiracji
Moderując tę dyskusję, odniosłem podobne wrażenie, jakie miałem podczas Lubelskiego Kongresu Kultury – Lublin rozwinął nie tylko mechanizmy współpracy władzy z różnymi aktorami społecznymi, ale także bardzo się w nim rozwinęły środowiska społeczne i kulturalne, wprowadzając do miejskiej debaty kwestie i aspiracje, jakie w wielu miastach w Polsce nie są nawet podejmowane.
Ta właśnie aktywność jest najcenniejszym zasobem miasta, ale też może prowadzić do frustracji, gdy rzeczywistość instytucjonalna, praktyki nie tylko urzędnicze, ale i nawyki „milczącej większości” mieszkańców nie zmieniają się tak szybko, jak szybko rośnie niecierpliwość aktywnych środowisk społecznikowskich.
Czas na nowe otwarcie
To ciekawy moment, zwłaszcza w kontekście rozpoczynającej się kadencji, bo daje szansę na „nowe otwarcie” i odnowienie, będę się upierał przy tym określeniu, lubelskiego modelu rozwoju. Marzenia i wizje, którymi dzielili się uczestnicy spotkania, są tego warte, a wyzwania przyszłości bardzo poważne.
Cieszę się, że w dyskusji uczestniczył Paweł Rabiej i że niebawem rozpoczniemy w Warszawie dyskusję o warszawskim modelu rozwoju, bo też najwyższy czas na taką rozmowę.
Dziękuję prof. Iwonie Hofman, dziekan Wydziału Politologii UMCS, za trud współorganizacji Salonu POLITYKI.