Kończą się konsultacje projektu Krajowej Strategii Rozwoju Regionalnego do 2030 r. Dokument ostatecznie i jednoznacznie zrywa z polaryzacyjno-dyfuzyjną koncepcją rozwoju na rzecz wyrównywania szans między regionami. Nie odpowiada jednak na największy strategiczny problem Polski, a w konsekwencji obszarów zmarginalizowanych – wyludnienie.
Autorzy strategii oczywiście dostrzegają problemy demograficzne związane z emigracją i drenażem kapitału ludzkiego, starzeniem się społeczeństwa i w końcu wymieraniem wynikającym z niskiej dzietności. Tyle tylko, że mając świadomość tego problemu, proponują rozwiązania z katalogu propozycji, jakie np. stosuje Francja w swej strategii rozwoju regionalnego – Francja nie ma jednak problemu z ubytkiem ludności, tylko z migracjami wewnętrznymi.
Rozwój czy upadek?
W takiej sytuacji propozycja, by przez podnoszenie atrakcyjności ośrodków lokalnych zatrzymywać w nich ludzi w wieku produkcyjnym, ma sens. W Polsce przy malejącej liczbie mieszkańców ma sens ograniczony, bo obiecuje ośrodkom lokalnym ulegającym marginalizacji, że staną się atrakcyjniejsze. Czy jednak na tyle, by osoby o walorach dla rynku pracy chciały tam pozostać, skoro nasilać się będzie konkurencja między metropoliami o brakujący kapitał ludzki?
W efekcie grozi nieefektywna alokacja środków w lokalizacjach, która wobec zmiany demograficznej o charakterze strukturalnym będzie nieskuteczna. Gorzej, jeśli zostanie przeznaczona na infrastrukturę, może być czynnikiem hamującym dalszy rozwój tych lokalizacji ze względu na konieczność utrzymania kosztów tej infrastruktury.
Pomieszanie
Projekt Strategii jest oczywiście obszerniejszy i jest pomieszaniem pomysłów dobrych, jak rozwój lokalnej infrastruktury transportowej, która integrowałaby obszary funkcjonalne mniejszych miast z ich otoczeniem oraz z centrami regionalnymi, z pomysłami zużytymi, jak hasło „dostosowywania edukacji do potrzeb ryku pracy”, którego potrzeb nikt nie zna w chwili, gdy programuje się działania edukacyjne. Oczywiście, słuszne jest zwrócenie uwagi na konieczność rozwijanie kształcenia ustawicznego, ale zwraca się na to uwagę od dwóch dekad i nic z tego nie wynika, Polacy – zwłaszcza z niższym wykształceniem – nie doszkalają się. Warto byłoby dobrze zbadać dlaczego.
Dobrym przykładem stylu myślenia autorów projektu Strategii jest fragment o Śląsku, pisany tak, żeby nie wzbudzić politycznych emocji.
Jednym ze zidentyfikowanych w SOR obszarów wymagających interwencji państwa jest województwo śląskie. Mimo pozycji jednego z najsilniejszych gospodarczo regionów Polski w ostatnich latach odnotowuje on osłabienie tempa wzrostu gospodarczego względem innych regionów. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest duże uzależnienie śląskiej gospodarki od tradycyjnego przemysłu górniczego i hutniczego.
Oto początek, po którym myślimy, że skoro uzależnienie od górnictwa i hutnictwa jest źródłem problemów, to działania będą dotyczyć tego źródła. Gdzie tam, przemysł wydobywczy ciągnie region do dołu, to:
Dobrze rozwinięta infrastruktura produkcji, przesyłu oraz konsumpcji energii, a takż̇e silna obecność przemysłu wydobywczego powodują̨, że województwo śląskie jest strategicznym regionem z perspektywy zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego dla całego kraju.
To jednak będziemy przy nim tkwić, bo ma być gwarantem bezpieczeństwa energetycznego, w zamian zajmując się leczeniem objawów:
Przemysł wydobywczy, który w przeszłości generował korzyści ekonomiczne, równolegle przyczyniał się do degradacji środowiska przyrodniczego, w tym przede wszystkim do pogorszenia jakości powietrza. W związku z tym wsparcie dla regionu z poziomu krajowego koncentrować się będzie w dużej mierze na kompleksowej poprawie jakości powietrza. Województwo śląskie potrzebuje wsparcia zarówno w zakresie ograniczenia ubóstwa energetycznego, poprzez wymianę kotłów w domach jednorodzinnych oraz kompleksową termomodernizację, bardziej zrównoważoną i niskoemisyjną politykę transportową. Ważne jest również wsparcie wysiłków sektora prywatnego i nauki w sferze B+R, jak również działania edukacyjne zwiększające świadomość mieszkańców nt. zagrożeń związanych ze smogiem.
Pieniądze to za mało
Dużo w dokumencie o współpracy horyzontalnej, pionowej i międzysektorowej, partnerstwie publiczno-prywatnym, innowacyjności, mobilizowaniu inwestycji prywatnych i lokalnej przedsiębiorczości. W sumie katalog słusznych, choć w dużej mierze pobożnych życzeń, lub raczej – obietnic o przedwyborczym zapachu. Tabela środków przeznaczonych na realizację Strategii (nowością ma być zwiększenie udziału środków krajowych w stosunku do unijnych) przewiduje, że w latach 2018-2020 alokowane będzie 8,714 mld złotych, a w okresie 2021-2015 dodatkowe 14,523 mld złotych, do tego środki wspierające odpowiednio 1,268 i 2,118 mld złotych.
Dużo to czy mało? Na pewno zbyt dużo, żeby zmarnować, i zbyt mało, żeby zmienić rzeczywistość, ale w sam raz, żeby pokazać, że władza w Warszawie myśli o prowincji. Co w takim razie, pozostawić obszary zmarginalizowane samym sobie? Nie, czas przyjąć do wiadomości, że wkraczamy w Polsce w nową epokę zarządzania zwijaniem się, a nie rozwojem mierzonym przyrostem wskaźników liczbowych. Czas na poważną debatę o przyszłości, której nie sprosta słaba strategia.
Strategia i rzeczywistość
Cieszy, że autorzy Strategii zwracają uwagę na konieczność rozwojowego wykorzystania potencjału kultury, kapitału społecznego, energii współpracy. Tyle że równolegle ten sam rząd przekształca inne sfery rzeczywistości, jak system edukacji i szkolnictwa, w sposób, jaki potencjał lokalny osłabia. Bo tylko najmocniejsze ośrodki mają szansę przeżyć reformy Zalewskiej i Gowina. Czy te niespójności uda się uzgodnić na poziomie dokumentów operacyjnych? Wątpliwe, skoro to właśnie rząd ma największe trudności z realizacją zasad, na jakich oparta jest Strategia, czyli koordynacją działań między resortami i agendami.