Podczas niedawnej wizyty w Kielcach poczułem siłę pomysłu, by traktować miasto jak interfejs. Koncepcję wyłożył Martijn de Waal w książce „The City as Interface. How New Media Are Changing the City„.
Zaczęło się od niewinnej obserwacji na ul. Henryka Sienkiewicza, gdzie funkcjonuje zakład optyczny z archaizowanym szyldem, na którym podkreślono: „Najstarsza firma optyczna w Polsce. Rok założenia 1879, Kielce”. Podobne archaizacje i odwołania do kupiecko-rzemieślniczej tradycji spotkać można w całym kraju. Tylko pogratulować ciągłości.
Nieco dalej, także przy ul. Sienkiewicza, znaleźć można drugi zakład optyczny firmowany nazwiskiem Soczek, już w nowoczesnej aranżacji. Niestety, tej witryny nie zdjąłem, nie sporządziłem też notatek, więc opierając się na jednej fotografii, podjąłem próbę rekonstrukcji. Oczywiście narzędziem pierwszego wyboru stały się mapy Google, dzięki którym mogłem nie tylko odtworzyć wspomnienie, ale także zrobić to, co było niemożliwe w realu (w niedzielny wieczór zakład był zamknięty) – wejść do środka:
Niestety, do najstarszego zakładu w Polsce „wejść” nie mogłem, jest słabiej zdokumentowany cyfrowo, ale też można obejrzeć go w różnych planach.
Nic specjalnego, przywykliśmy już do możliwości oferowanych przez platformy takie jak Google. Ale w tym niewinnym z pozoru, coraz bardziej oczywistym zachowaniu polegającym na docieraniu do miasta przez Google ujawnia się głęboka, opisana przez de Waala przemiana.
Dotychczas to miasto, z całym złożonym systemem znaków, do którego należały m.in. szyldy, pełniło funkcję interfejsu umożliwiającego dostęp użytkownikom miasta do jego funkcji. Miasto, jako przestrzeń organizująca życie ludzi różnych, najczęściej sobie obcych, jest strukturą komunikacyjną. Na tradycyjnej wsi taki system znaków jest niepotrzebny, bo wiedza jest wspólna dla wszystkich, doskonale się przecież znających ludzi.
Dziś jednak sytuacja zmienia się w sposób radykalny – miasto pozostaje oczywiście przestrzenią organizującą życie różnych i obcych ludzi, ale interfejsem do miasta stają się interfejsy usług cyfrowych, z dominującym Google i jego mapami. Cyfrowe media, jak pisze Bernard Stiegler, pełnią funkcję hypomnemata, maszyn do pamiętania, które zwalniają naszą pamięć od konieczności zapamiętywania szczegółów niezbędnych do funkcjonowania w rzeczywistości. Już nawet taksówkarze coraz częściej polegają na serwisach nawigacyjnych, a nie na swej pamięci miasta. W rezultacie morfologia miasta traci swą przestrzenność i staje się zbiorem danych organizowanych na ekranie smartfona.
De Waal opisuje różnorodne konsekwencje, najważniejsza – redefinicja przestrzeni zamkniętych i otwartych, publicznych, w których spotykali się w sprawach wspólnych ludzie reprezentujący różne interesy. Miasto jako interfejs służyło koordynacji działań wspólnych poprzez swą podzieloną funkcjonalnie przestrzeń. Dziś, w dobie interfejsów cyfrowych, głównym instrumentem koordynacji jest zarządzanie informacją poprzez media cyfrowe. O ile miasto nowoczesne było fabryką indywidualizacji, umożliwiając wspólne życie zróżnicowanym jednostkom, miasto epoki cyfrowej jest fabryką singularyzacji – jednostka staje się autonomicznym podmiotem koordynującym swe działania w wielowymiarowej przestrzeni społecznej za pomocą interfejsów technicznych.
Te interfejsy, wspomniane hypomnemata, działają jak społeczny system operacyjny coraz szczelniej włączający ludzi w swoją racjonalność, tym samym zmniejszając uzależnienie od miasta jako złożonego systemu komunikacyjnego. Jesteśmy dopiero na początku drogi cyfrowej transformacji miasta, która już dziś zmusza do wielu nieoczekiwanych pytań. Powstają nowe możliwości segregacji przestrzeni i zarządzania przepływami ludzi zgodnie z dowolnie określonymi parametrami (klasa, rasa, majątek), co doskonale opisał Stephen Graham w książce „Cities under siege”. Ale też odkrywamy, jak zmienia sens pytanie o „prawo do miasta” w sytuacji, gdy cyfrowymi zasobami niezbędnymi do użytkowania miasta i bycia jego mieszkańcem/obywatelem stają się globalni cyfrowi monopoliści. Zwrócili na to uwagę Joe Shaw i Mark Graham w eseju „An Informational Right to the City?” z rocznicowego zbioru Verso „Right to the City”.
Uczymy się więc, jak pokazuje Manuel Castells w „Sieciach oburzenia i nadziei”, miasta jako elementu przestrzeni hybrydowej, w której traci ono trójwymiarową przestrzenność, nie traci jednak znaczenia jako przestrzeń spotkania ciał i wspólnego działania, np. w czasie rewolucji. Tylko kto i jak nad tą przestrzenią panuje? Odpowiedzi można i warto szukać wszędzie, choćby w Kielcach na ul. Sienkiewicza, pomiędzy dwoma szyldami zakładów optycznych. Odpowiedzi na banalne pozornie pytanie: czy odległość między tymi szyldami należy jeszcze mierzyć w metrach, czy bardziej sensownie jest posługiwać się bitami?